sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 1

Od Autorki: Chcę wam ogromnie podziękować, że mimo iż tak długo mnie z wami 
nie było, wy zostaliście. Jesteście naprawdę wspaniali. Rozdział pierwszy wreszcie 
do nas dotarł, mam nadzieję, że wam się spodoba, choć tak naprawdę nie dzieje się
 w nim nic nadzwyczajnego. Proszę również, aby każdy kto przeczyta wyraził 
się co o nim sądzi i czy podoba mu się nowy pomysł. Myślę, że mogę na was liczyć.
 A teraz życzę przyjemnej lekturki. :)





Połamana błyskawica rozdarła niebo, a tuż za nią rozległ się potężny grzmot. Wiatr przybrał na sile. Korony drzew bujały się to w lewo to w prawo,  a z nieba, które przybrało barwę brudnego niebieskiego spadały ogromne kroplę wody.
Przeczesała palcami gęste, różowe, proste włosy, po czym oparła podbródek o kolana, które chwilę temu przyciągnęła do klatki piersiowej. Z przymrużonych powiek obserwowała widok rozciągający się za oknem. Dużych rozmiarów, zawsze wypełniony kolorowymi kwiatami ogród, teraz nabrał szarości. Koniec wakacji zbliżał się wielkimi krokami, ale matka natura postanowiła mieszkańcom Konohy nie umilać tych ostatnich dni.
Konoha to małe miasteczko. Umieszczone na obrzeżach jednej z tych większych wysp Japonii, o nazwie Kishi. Otaczał ją Ocean Spokojny, dzięki czemu dzieciaki , gdy tylko przypisywała im pogoda przesiadywały godzinami na plaży. Znaczną część Konohy tworzyły lasy, łąki i drogi, po których poruszały się samochody. Domy stały blisko siebie lub bardziej oddalone od cywilizacji. Nie zabrakło tu też szkół, które zazwyczaj postawione były na uboczu albo na jakimś wzgórzu. Sklepy znajdowały się w centralnej części. Nie było tu ruchu jak w mieście, raczej jak na wsi, ale mieszkańcom dobrze się tu ze sobą żyło. Miasteczko zazwyczaj spokojne i przytulne.
Niedaleko wzgórza, obok którego leżał dom rodziny Haruno uderzył piorun. Dziewczyna wzdrygnęła się. W domu panowała cisza, którą co chwilę zagłuszał dźwięk telewizora z salonu, który umieszczony był piętro niżej. Gdy godzinę wcześniej przechodziła przez niego, jej 15-letni brat spał na sofie z rozstawionymi nogami i ramionami na oparciu.
Westchnęła i przymknęła oczy, oddając się zapomnieniu. W jej głowie jednak kłębiło się tysiące myśli, a zarysy przeróżnych sytuacji co chwilę pojawiały jej się przed oczami. Ona na Konoha Beach, ona w szkole, ona z matką i rodzeństwem jadąca do babci, ona z przyjaciółmi. Uśmiechnęła się lekko, mimo że nie wszystkie wspomnienia były tymi szczęśliwymi.
Otworzyła oczy, gdy kolejna fioletowa błyskawica przeszyła niebo. Otarła wierzchem dłoni łzę, która samotnie potoczyła się po jej lewym policzku i zeszła z parapetu. Na dworze zrobiło się już ciemno. Sakura znała swój pokój jak własną kieszeń, dlatego nie musiała zapalać światła, aby trafić do łóżka. Przykryła się po same uszy czerwoną, jedwabną kołdrą i próbowała się wyciszyć, aby usnąć, ale czujne zmysły jej na to nie pozwalały. Grzmoty zza okna nie ucichały. Przewracając się z boku na bok, denerwowała się coraz bardziej. Po paru minutach położyła się na plecach, zrezygnowana wypuściła powietrze z płuc. Przez dłuższy moment wpatrywała się bezczynnie w sufit, ale już po chwili wstała i zarzucając na siebie sweter zbiegła na dół.

~*~

Siedział na bujanej ławce. Mimo panującej zagłady na dworze, jemu pasowała taka pogoda. Weranda, która połączona była z tyłami domu i pod zadaszeniem, sprawiała idealne schronienie przed deszczem.
 Przed oczami rozciągała się wielka łąka, która nawet mokra i szara sprawiała wrażenie pięknej. Próbował odnaleźć się w sytuacji, w której się znalazł, ale nie do końca widział szczęśliwe rozwiązanie. 
 Przekrzywił głowę i spojrzał w jej jasne, fioletowe oczy. Głośno westchnął.
- Czego jeszcze ode mnie oczekujesz? - zapytał po chwili, nie siląc się na jakikolwiek ton. 
- Pomocy - odparła.
- Powiedziałem, że będę płacił i pomagał ci w opiece - powiedział i przejechał dłonią po włosach.
- Ja potrzebuje Ciebie, a nie Twoich pieniędzy - położyła dłoń na jego ramieniu i się przybliżyła.
- Między nami nic nie będzie, dziecko niczego nie zmienia.
Nie chciał jej ranić, ale rozmowę podobną do tej odgrywali w te wakacje już chyba ze sto razy. A do niej dalej nic nie docierało. Wiedział, że dziewczyna coś do niego czuje, ale z jego strony było to zupełnie coś innego.
- Trzeba było o tym pomyśleć zanim zaciągnąłeś mnie do łóżka, Naruto.
Chłopak mimo napiętej sytuacji roześmiał się, po czym dokładniej przyjrzał się dziewczynie.
- O ile dobrze pamiętam, to ty dobierałaś mi się do gaci.
Wstał i przeszedł na drugi koniec werandy. Odwrócił się tyłem do niej, a ona ruszyła za nim.
- To przez Sakurę nie chcesz ze mną być?
- Nie.
- To może przez tą psycholkę: Evelin?
Odwrócił się lekko w jej stronę i zmierzył lodowatym spojrzeniem.
- A ty ciągle swoje. Zawsze musisz obwiniać o swoje niepowodzenia innych? Z Sakurą i Evelin się tylko przyjaźnię, a jeśli mnie pamięć nie myli, to ty też - powiedział zły. - Po prostu nie jesteś w moim typie, Hinato. Potrzebuję pewnej siebie, z poczuciem humoru, a przede wszystkim nie fałszywej dziewczyny. Oboje dobrze wiemy, że to nie ty.
- A jeśli się zmienię?
- Nie chcę żebyś się zmieniała. Kiedyś ktoś pokocha cię taką, jaką jesteś - odparł smutno. - Przez ostatnie tygodnie próbowałem coś poczuć, ale nie mogłem. Przykro mi.
Naruto czuł się okropnie. Nie lubił łamać serc, ale jeszcze bardziej nie cierpiał dawać złudnych nadziei. Prawda była taka, że już czuł coś do pewnej osoby, ale nie wiedział czy ta osoba odwzajemnie to uczucie.
Zobaczył, że po policzkach granatowowłosej płyną łzy.
- Mnie też jest przykro - odezwała się drżącym od emocji głosem.
Niebieskooki położył prawą dłoń na jej ramieniu, a drugą podniósł jej podbródek, aby spojrzeć jej w oczy.
- Nie jestem wart twoich łez.
Nie był, to wiedział doskonale. Chłopak, który robi dziewczynie dziecko, a póżniej ją odrzuca nie zasługuje na szczęście. Ale nie mógł zmusić się do kochania, bo raniłby już nie tylko ją, ale i siebie. Hinata było piękną, inteligentną i bardzo miłą dziewczyną, ale nic przy niej nie czuł. Nie biło mu serce jak szalone, a w brzuchu nie latały motyle.
- Wiem- odpowiedziała patrząc na niego, po czym odsunęła się. - Będę się już zbierać.
- Zostań chociaż dopóki nie przestanie padać.
- Nie, ale dziękuje. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze przed rozpoczęciem roku - uśmiechnęła się do niego, mimo zaczerwienionych oczu. Zbiegła szybko schodkami z werandy i zniknęła za zakrętem.
Słyszał jak odpala silnik samochodu, a następnie ruszała po żwirowanej ścieżce.
Spojrzał w głąb domu, w którym mieszkał ze swoim dziadkiem.
Ostatni raz zerknął jeszcze na niebo, które było już granatowe. Miał nadzieję, że Hinata bezpiecznie dojedzie do domu. Gdyby nie burza, to pojechałby do swoich przyjaciół, ale nie uśmiechało mu się wychodzenie w taką pogodę, poza tym nie chciał im przeszkadzać o tej porze. Wszedł w głąb domu i kierując się do salonu zahaczył o kuchnię. Następnie rozsiadł się wygodnie przed telewizorem, z puszką coli w ręce i dał się pochłonąć jakiemuś serialowi, co nie było u niego nowością.
Akurat trwała reklama, gdy do głównych drzwi ktoś zapukał. Z myślą, że to Hinata czegoś zapomniała wstał i skierował się w ich stronę. Uchylił drzwi i uśmiechnął się, gdy przed oczami mignęła mu burza różowych włosów.
- A pani do kogo?
- Do takiego młotka Naruto, znasz może? - odwzajemniła uśmiech.
Otworzył szerzej drzwi, aby ją wpuścić. Dziewczyna zdjęła buty i powędrowała za nim do salonu. Dziadek Naruto, który akurat schodził na dół przywitał ją uśmiechem od ucha do ucha.
Pan Shoto był uprzejmym i energicznym obywatelem po 70-tce. Miał siwe włosy i tego samego koloru wąsy. Po śmierci swojej córki i zięcia stracił zapał do życia, ale powrócił, gdy tylko wygrał prawa nad opieką Naruto. Kochał go bardzo mocno i wszystko robił, aby nigdy chłopakowi ich nie zabrakło.
Uwielbiał przesiadywać w łódce na wodzie i łowić ryby, ale tymczasowa pogoda, która już od tygodnia trwała uniemożliwiła mu jego hobby, przez co wiecznie siedział w domu..
- Dzień dobry panie Uzumaki - dziewczyna rozpromieniła się i usiadła na kanapie obok Naruto.
- Cała przemoczona jesteś - powiedział, a następnie spojrzał na swojego wnuka. - Naruto daj Sakurze jakąś ciepłą bluzę, a ja pójdę zrobić jej ciepłej herbaty.
- Dobrze dziadku - mruknął i wstał.
Sakura wyszczerzyła się do niego i ściągnęła przemoczony sweter podając go Naruto.
- Zaraz wracam.
Odparł i wyszedł. Wchodząc po schodach zahaczył o łazienkę, gdzie powiesił sweter dziewczyny, a następnie do swojego pokoju po bluzę. Gdy schodził na dół dziewczyna siedziała i piła herbate, a jej wzrok utkwiony był w ekranie. Rzucił się na sofę obok niej, że omal nie wylała na siebie gorącego napoju. Posłała mu wściekłe spojrzenie i postawiła kubek, a następnie wyrwała mu bluzę i ją na siebie założyła.
- Widziałam Hinate - powiedziała i oparła się wygodniej o oparcie, nogi przyciągnęła do klatki piersiowej.
- Ta, mieliśmy tutaj jedną z tych poważnych rozmów - podrapał się po głowie, a następnie zrobił palcami cudzysłów.
- I? - spojrzała na niego i podniosła pytająco brwi.
- Jak zwykle temat zboczył na Ciebie i Evelin.
Różowowłosa upiła łyk z kubka i pustym wzrokiem spojrzała na ekran telewizora, w którym leciał Harry Potter.
- Widziałeś się z nią ostatnio?
- Nie - odparł smutno, wiedząc do czego zmierza. - Od rozstania z Deidarą odsunęła się od wszystkich, nawet od Sasuke i Shany.
Pokiwała głową i spuściła wzrok.
- Brakuje mi jej - powiedziała po chwili.
- Mnie też - westchnął i przejechał dłonią po twarzy. - Możemy jutro z samego rana do niej pojechać, chcesz?
Sakura od razu podniosła wzrok i się do niego uśmiechnęła, zrobiło mu się lżej na sercu.
- Okej.
- To co powiesz na film? - zapytał i wstał z kanapy.
Podszedł do pułki, na której leżało pełno płyt od filmów akcji po romanse. Dziewczyna podeszła do niego i zaczęła przeglądać opakowania razem z nim, które już praktycznie znała na pamięć.
- Stoker? - wzięła do ręki jeden z filmów i pomachała nim blondynowi przed oczami.
- A co powiesz na Piratów z Karaibów?
Dziewczyna ożywiła się. Wzięła od niego płytę i włożyła do DVD, po czym ruszyła do kuchni, którą znała już na tyle, że wiedziała co gdzie jest.
Otworzyła jedną z szafek i wyjęła dwie paczki popcornu, po czym wsypała je do dużej, niebieskiej miski. Wyjęła z lodówki 2-litrową cole i ruszyła do salonu, gdzie Naruto oglądał napisy początkowe.

~*~

Evelin westchnęła. Dookoła widać było jedynie pojawiające się od czasu do czasu błyskawice i wielkie krople deszczu. Przestępowała z nogi na nogę, a dłońmi tarła ramiona. Klęła na siebie w duchu, że postanowiła wybrać się na zakupy w taką pogodę, do tego ubrana w krótkie spodenki. Jednym ociepleniem była jaskrawa bluza, którą dzisiaj założyła. Zadaszenie pozwoliło jej uchronić swoje długie, czarne, gęste włosy, które falami spadały jej na plecy i ramiona. Oparła się o szybę sklepu i czekała. Miała nadzieję, że choć trochę przestanie padać. Siatki z zakupami, które położyła przy nogach szeleściły, z powodu wiatru. Jedna z mandarynek wypadła i potoczyła się kilka centymetrów do przodu. Schyliła się by ją podnieść, gdy usłyszała pisk opon. Podniosła wzrok. Kilkanaście metrów przed nią zaparkował czarny Jeep, którym miała już okazje jeździć. Silnik zgasł, a po chwili wysiadł z auta długowłosy blondyn, w towarzystwie dwóch chłopaków, których Evelin znała tylko z widzenia.
Blondwłosy wydawał się jej nie zauważyć, ale gdy odwrócił głowę dostrzegł ją.
Myślała, że ją zignoruje, ale ten posłał jej jedno ze swoich zimnych spojrzeń, po czym podniósł dłoń i pokazał jej środkowy palec. Spuściła wzrok i poczuła pod powiekami zbierające się łzy. Nie wiedziała czego się po nim spodziewała. Odkąd z nią zerwał, zachowywał się jakby uważał ją za kogoś najgorszego. Zapewne tak było.
Gdy przechodził koło niej, zachował się jakby jej tam nie było. Wszedł w głąb sklepu ze swoimi kolegami i zniknął z pola jej widzenia. Usiadła na zimnej ziemi i ukryła twarz w dłoniach. Nie mogła znieść tego jak ją traktował, gdy ona tak bardzo go kochała. Oczy zaczęły ją piec, a w gardle poczuła gule. Nie wiedziała co zrobiła nie tak, on tak po prostu to zakończył. Dwa lata związku poszło się pieprzyć i tylko ona nad tym ubolewała. Próbowała z nim rozmawiać, ale po kolejnym odrzuceniu dała mu spokój.
Była tak pochłonięta myślami, że nie zorientowała się nawet, gdy granatowe, wysokie BMV zaparkowało tuż przed nią.
- Potrzebujesz podwózki?
Podskoczyła wystraszona, nie spodziewając się jakiegokolwiek dźwięku. Przymrużyła oczy i zobaczyła dobrze jej znanego szatyna ze szkoły, który trzymał w dłoni papierosa.
- Nie - powiedziała krótko i zwięźle, po czym odwróciła wzrok.
- Pada, ty nie masz jak wrócić do domu, a w sklepie znajduje się twój były - powiedział tak jakby nad czymś rozmyślał. - Jesteś pewna?
Czarnowłosa rozważała wszystkie za i przeciw. Gdyby się nie zgodziła to znowu spotka Deidare i będzie musiała czekać, gdy w końcu przestanie padać, a już i tak było ciemno. Gdy pojedzie to nie tylko będzie miała podwózkę, ale się obkupi. Wstała z ziemi i chwyciła za siatki. Okrążyła samochód i otworzyła drzwi od strony kierowcy. Chłopak wziął od niej zakupy i położył na tylnym siedzeniu. Usiadła i zapięła pas. Kiba wyrzucił przez okno papierosa i przekręcił kluczyki w statyjce.
Evelin obejrzała się jeszcze za autem blondyna, a następnie spojrzała na drzwi od sklepu. Jakie było jej zdziwienie, gdy trójka chłopaków uważnie przyglądała się szatynowi. Oparła się tak, aby było ją ledwo widać i zamknęła oczy. Poczuła jak auto rusza i się rozluźniła. Jednak nie mogła powstrzymać obaw. Wzrok Deidary i pozostałej dwójki był taki wściekły, jakby Kiba wymordował im połowę rodziny. O co mogło chodzić?
- W porządku? - zapytał chłopak patrząc na drogę.
- Ta - mruknęła.
Evelin mieszkała razem z ojcem i dwójką braci zaledwie 10 minut samochodem od sklepu. Szybko dotarli na miejsce. W domu nie paliło się światło co musiało oznaczać, że albo ich nie ma albo siedzą od drugiej strony domu.
- Ile? - zapytał chłopak grzebiąc w swoim plecaku, który przez cały czas trzymał na kolanach.
- Dwie działki - powiedziała i wyjęła portfel z kieszeniu dżinsowych spodenek.
Cały czas patrzyła przed siebie, bojąc się, że nagle ktoś wyjdzie z domu i ją przyłapie. Chłopak podał jej dwie przezroczyste, małe torebeczki wypełnione do połowy białym proszkiem. Schowała je szybko i podała mu banknoty, po czym odwróciła się by zabrać zakupy.
- Jak będziesz czegoś potrzebować, to wiesz gdzie mnie znaleźć - usłyszała jeszcze głos chłopaka, po czym trzasnęła drzwiami samochodu i pobiegła w kierunku frontowych drzwi.