niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 2

Od Autorki : No witam. Od razu przepraszam, że kazałam wam czekać tyle na 
rozdział drugi. Prawdą jest, że miałam pewne problemy, a później nie miałam już
weny i nawet zastanawiałam się czy tego nie rzucić...
Jednakże ja za bardzo lubię pisać, poza tym mam już całkowicie zarysowany bieg wydarzeń w Kronikach, żeby teraz to przerwać. Mamy już wakacje, więc postaram się pisać częściej. Na okres tych dwóch miesięcy powstanie również nowy blog, będzie to krótka historia romantyczna, tak na 10 rozdziałów.
Dziękuje, że tyle czekaliście i zapraszam na rozdział, który mam nadzieję, że was nie znudzi.





Mimo lata, poranek w Konoha był chłodny. Sasuke, który w wakacje o szóstej
był już zazwyczaj na nogach, biegł leśną dróżką. Jego biało-czarne air maxy, emanowały brązowym kolorem błota. Biegł przed siebie truchtem, równomiernie oddychając przez usta. Jego ciemnoczerwony dres był cały przepocony. Otarł rękawem czoło i przyspieszył, bo został mu niecały kilometr do domu. Czarnookiemu w budowie ciała nic nie brakowało, bo odziedziczył całkiem sporo po swoim ojcu, który w jego wieku łamał dziewczęce serca. Ale lubił sam od siebie zadbać czasem o swoje zdrowie. Zresztą przy tak energicznej dziewczynie, jaką on miał, nie mógł siedzieć w jednym miejscu dłużej niż godzinę. To chyba właśnie przez nią zaczął uprawiać sport, za którym wcześniej nie przepadał.
Pokonywał ostatnie metry, gdy wreszcie zza gęstych konarów drzew, wyłonił się jego dwupiętrowy dom, w którym mieszkam z ojcem, bratem i siostrą. Przyspieszył. Znajdując się po chwili przed domkiem, na idealnie ostrzyżonej trawie, zaczął wykonywać kilka rozciągających ćwiczeń. Kot, który siedział na jednym ze stopni schodów, bacznie obserwował go swoimi zielonymi oczami, co jakiś czas wydając z gardła miauk. Koonę chodziła własnymi ścieżkami, a zaglądała do domu jedynie wtedy, gdy żołądek domagał się jedzenia. Teraz właśnie był taki czas, gdyż w swój typowy sposób wymachiwała ogonem, zataczając nim kółka. Robiąc ostatni skłon, skierował się w stronę schodów, po których zaczął wchodzić. Po drodze zgarnął białą kocicę i otworzywszy drzwi, wszedł w głąb domu. Po całym przedpokoju walały się walizki jego starszego brata, Itachiego, który tej nocy wrócił z trzymiesięcznej delegacji.
W kuchni siedział jego ojciec, który jak w każdy poranek pił swój kawę, czytając codzienne wydanie konohańskiej gazety. Przywitał się z nim skinieniem głowy i wyjął z lodówki karmę dla zwierzaka, którą po chwili nałożył do pomarańczowej miseczki stojącej przy drzwiach. Sam zaś nalał sobie wody do szklanki, którą opróżnił w sekundę. Opuścił pomieszczenie i zaczął wspinać się po schodach, w celu dotarcia do łazienki i wzięcia prysznica, ale dzwonek do drzwi uniemożliwił mu te plany. Jako, że był święcie przekonany, że ojciec ich nie otworzy, a brat z siostrą jeszcze śpią w swoich łóżkach, zawrócił. Nie wiedział kogo niesie o ósmej rano, ale miał ku temu pewne podejrzenia, które już po uchyleniu drzwi, potwierdziły się. Naruto, jego najlepszy przyjaciel od czasów pieluch, wszedł jak do siebie, ciągnąc za sobą czarnowłosą dziewczynę: Shanę. Sasuke bardzo ją lubił, nie tylko dlatego, że była najlepszą przyjaciółką jego siostry oraz dziewczyny, ale też za jej wyluzowany charakter i szczerość.
Dopiero po chwili zobaczył, że była z nimi również różowowłosa, na widok której od razu się uśmiechnął. Odsunął się by weszła do środka, po czym schylił, aby się z nią przywitać, ale ta odsunęła się.
- Jak się wykąpiesz to pogadamy - powiedziała ze śmiechem i skierowała się w stronę schodów, a Shana szybko ruszyła za nią.
- Baby- mruknął pod nosem i razem z Naruto ruszył do głównego salonu, po drodze spotykając ojca, który pospiesznie wychodził do pracy. Tata Sasuke zajmował się nieruchomościami w miasteczku, a że był to jeden z dobrze opłacalnych zawodów, rozdzinie Uchiha dogadzały pieniądze.
Widząc jak Naruto rzuca się na krwistoczerwoną sofę i porywa laptopa w ręce, który leżał na stoliku obok, natychmiast mu go wyrwał.
- Nie rozkokosiłeś się za bardzo? - zapytał podnosząc pytająco brwi i siadając na jednym z foteli, a laptop kładąc obok, jak najdalej blondyna. Naruto był odpowiedzialną osobą, ale jeśli chodziło o sprzęt, to każdy który znajdował się w jego rękach, po chwili był zniszczony. Tak było z sześcioma komórkami, dwoma laptopami i odtwarzaczami MP3. Dziadek Uzumakiego powoli tracił cierpliwość. Sasuke zresztą też.
Naruto patrzył na niego kilka sekund, po czym ziewnął.
- Może opowiesz co postanowiłeś w związku z Hinatą?
- Nic, o czym wcześniej Ci nie wspominałem - odpowiedział mu blondyn i ułożył się wygodniej na kanapie.
Czarnowłosy wywrócił oczami i zerknął w kierunki drzwi, przez które właśnie wchodziła Shana z puszką coli w ręce. Oklapnęła na drugi fotel, który był nieco dalej niż Sasuke i zawiesiła swój wzrok na Uzumakim.
- Na Twoim miejscu zażądałabym testu na ojcostwo, aby sprawdzić czy na pewno Ty będziesz tym tatusiem - powiedziała prosto z mostu i upiła łyk napoju gazowanego.
Powieki Naruto uniosły się, aby swoimi niebieskimi tęczówkami dokładnie przyjrzeć się dziewczynie, której włosy dziś wyglądały, jak po przejściu tsunami.
- Co masz na myśli? - zapytał, nie do końca wiedząc do czego dziewczyna zmierza.
Sasuke też był bardzo ciekawy o co może chodzić dziewczynie.
- A to, że Hinata wcale nie jestem takim aniołkiem za jakiego ją uważacie - wzruszyła ramionami i oparła się wygodniej na krześle.
- Może jaśniej? - zapytał zdezorientowany Uchiha, drapiąc się po głowie.
Shana westchnęła rozdrażniona niewiedzą chłopaków.
- Pamiętacie imprezę Tenten?
Uzumaki z Sasuke pokiwali twierdząco głowami.
 - Ponoć przespała się na niej z jakimś młodszym kolesiem.
- Żartujesz? - wyrwało się Sasuke ze śmiechem.
Nigdy specjalnie nie przepadał za Hinatą, tolerował jej towarzystwo tylko ze względu na swoją siostrę, z którą tamta utrzymywała bliższe stosunki.
Shana pokiwała mu przecząco głową.
Czarnowłosy spojrzał ukradkiem na zszokowaną twarz swojego przyjaciela, przez co miał ochotę wybuchnąć kolejną salwą śmiechu, ale powstrzymał się widząc, co teraz blondyn przeżywa w środku. Było mu go trochę szkoda, ale twierdził, że Naruto sam wpakował się w to bagno, bo nie trzymał swojego narządu w spodniach.
- A tak właściwie to Sakura u Evelin? - zmienił temat, bo nagle mu się przypomniało, że brakuje różowowłosej. Spojrzał na czarnowłosą, która zmarszczyła czoło.
- Evelin, przecież nie ma.
- Jak to nie ma? - zapytał zszokowany. Gdy rano przed wyjściem zaglądał do jej pokoju,
dziewczyna spała jak zabita. Czyżby zdążyła wyjść zanim wrócił z porannego biegania?
- Normalnie. Poszłyśmy na górę, ale nie było jej, myślałam, że wiesz.
- To gdzie w takim razie jest Sakura? - zapytał ponownie.
- W łazience chyba, nie wiem.
Sasuke patrzył jak wstaje i znika za drzwiami, zapewne kierując się do kuchni w
poszukiwaniu jedzenia. Jeśli chodzi o Shanę to potrafiła opróżnić lodówkę za jednym zamachem, mimo to jej sylwetka była w idealnym stanie.
Sasuke zerknął jeszcze na Naruto, który był nieobecny. Klepnął go po ramieniu, aby dodać mu trochę otuchy i sam wstał, z zamiarem sprawdzenia pobytu Haruno.



~*~

Stała przed lustrem, bacznie się w nim obserwując. Jedną dłonią podtrzymywała skrawek bluzy, aby mieć lepszy widok na swój brzuch, a w drugiej trzymała papierosa, którym co chwilę się zaciągała. 
Ten dzień nie zaliczał się do udanych, zresztą jak każdy inny. Evelin tak naprawdę chciała go mieć już za sobą i przeżyć go, bez dodatkowych komplikacji, czy problemów.
Na dzisiaj zapowiadano ładną pogodę, idealną na spacer po plaży i kąpiel w oceanie, a zamiast tego było chłodno, a na niebie pojawiały się już pierwsze, szare chmury, zapowiadające deszcz. W Konoha, takie zjawiska pogodowe nie były niczym nowym, tutaj dosyć rzadko bywało słonecznie.
Czarnowłosa po raz kolejny obróciła się przed lustrem i westchnęła.
Spojrzała się za siebie. Tuż za nią, znajdowało się łóżko, na którym leżała Hinata, cicho mrucząc coś pod nosem. Evelin wiedziała, że granatowowłosa jest na nią wściekła z powodu tak wczesnej wizyty. Ona sama do porannych ptaszków nie należała, ale od pewnego czasu miała problemy ze snem, przez co nie mogła zmrużyć oka.
Zaciągnęła się ostatni raz, po czym zgasiła papierosa i wrzuciła do czarnej, głębokiej popielniczki, która stała na biurku fiołkowookiej.
- Pytałam się o coś - powiedziała czarnowłosa i usiadła na krańcu łóżka, w nogach Hyuugy.
Hinata machnęła lekceważąco ręką i odwróciła się do niej plecami, ignorując ją przy tym.
- Hinata! - warknęła Evelin.
- Czego? - zapytała tamta ziewając.
Dziewczyna wkurzona ściągnęła z niej kołdrę i rzuciła ją niedbale na podłogę, krzyżując ramiona na piersi. Wiedziała, że jeśli chodzi o budzenie, to w przypadku Hinaty, jest to nie lada wyczyn, ale choć trochę musiała się wykazać, gdyż siedziała u niej od godziny, a ta dalej znajdowała się w krainie Morfeusza.
Hinata, która miała na sobie białe figi i bluzkę na ramiączka, spojrzała na nią gniewnie, zaspanymi oczami. Podniosła się do pozycji siedzącej i podciągnęła kolana do klatki piersiowej, niebezpiecznie zaciskając pięści.
- Wkurzasz mnie.
- Nie ciebie jedną - odpowiedziała Evelin i wsunęła się bardziej na łóżko, podpierając plecami zimną ścianę. Spojrzała oczekująco na Hinatę, aż udzieli jej odpowiedzi.
- Co mam ci powiedzieć? - Hyuuga zmarszczyła czoło i podrapała się po brodzie. W tej chwili wolałaby spać, a nie udzielać porad sercowych dziewczynie, której tak naprawdę nie lubi. Co z tego, że kiedyś uważała ją za przyjaciółkę? Dopóki nie zaczęła traktować ją jak przeszkodę, na drodze do serca Naruto było okej, ale teraz ciężko znosiła jej obecność. Udawała tylko, aby całkowicie nie stracić punktów u Uzumakiego. - Nie sądzę, aby powodem jego zachowania była Twoja figura, już prędzej mam inną teorie - dodała po chwili namysłu, tylko to jej przyszło do głowy.
- Oświeć mnie - mruknęła czarnowłosa, przejeżdżając palcami wzdłuż włosów.
- Może to twoje cnotliwe zachowanie zawiniło?
- Chyba nie rozumiem - odparła Evelin, momentalnie się prostując.
Hinata dokładnie się jej przyjrzała i pomyślała, że trafiła w sedno.
- No wiesz, Deidara ma już swój wiek, kręcą go te wszystkie rzeczy. A wy byliście ze sobą już dwa lata, a ani razu...no wiesz.
Czarnooka otworzyła usta, ale nie do końca wiedziała co odpowiedzieć. Już kiedyś odbyła podobną rozmowę z chłopakiem, który jednak zapewniał ją, że poczeka. Deidara był od niej starszy o cztery lata i zdawała sobie sprawę, że ma własne potrzeby, ale po tym jak sam upewnił ją, że nie ma czym się martwić, uspokoiła się.
- Deidara taki nie jest - powiedziała cicho i bez przekonania, że sama sobie nie uwierzyła w to co mówi.
Hinata zmrużyła oczy.
- Jesteś pewna? - spytała z ironią w głosie. - To facet, a im tylko jedno w głowie.
Evelin miała coraz więcej wątpliwości. Gadanie Hinaty pogłębiało jej niepewność.
- To, że ty trafiasz na samych dupków, nie oznacza od razu, że każdy facet jest taki sam - odparła przez zaciśnięte zęby i wstała z łóżka dziewczyny, kierując się w stronę drzwi. Wiedziała, że potraktowała ją za ostro, ale negatywne emocje przejęły nad nią kontrole.
Podeszła do drzwi i już miała wychodzić, gdy zatrzymały ją słowa Hinaty:
- Wspomnisz moje słowa. Deidara nie różni się niczym od innych facetów. Kto wie, może gdybyś była bardziej doświadczona, wróciłby do Ciebie?
Źrenice Evelin rozszerzyły się. Przez chwilę myślała, że się przesłyszała, ale gdy wreszcie zdała sobie sprawę co dziewczyna powiedziała, momentalnie jej oczy się zaszkliły. Może i zachowała się podle w stosunku do Hinaty, ale dziewczyna przekroczyła granice. Zwłaszcza, że na pewno zdawała sobie sprawę, że te słowa zabolą ją najbardziej.
Pokręciła ze zrezygnowaniem głową i wytarła dłonią mokre policzki. Bez słowa opuściła jej pokój, trzaskając drzwiami. W domu nie natknęła się na jej kuzyna, za co dziękowała losowi.
Z racji tego, że prawo jazdy można mieć w Konoha od 18 roku życia, musiała iść pieszo. Wybrała dłuższą drogę, wiodącą przez las. Nie pomyślała jednak o konsekwencjach wczorajszego deszczu, przez co jej bordowe vansy od razu się pobrudziły. Wyciągając z kieszeni bluzy słuchawki i podłączając je do telefonu, zauważyła, że ma dwie wiadomości. Jedna była od Shany, która informowała ją o imprezie na łodzi z okazji kończących się wakacji, przy okazji ochrzaniając ją, że nie było jej w domu, druga zaś od Kiby, z zaproszeniem na dyskotekę. Odpisała krótko i zwięźle, po czym włożyła słuchawki do uszu i puściła In the end, piosenkę swojego ulubionego zespołu - Black Veil Brides.
Cały czas nie rozumiała jak Hinata mogła być, aż tak podła. Wiedziała, że między nimi nie było już tak dobrze, bo dziewczyna cały czas twierdziła, że Evelin czuje coś do Naruto. I mimo ciągłego tłumaczenia, nie zrozumiała.
Naruto, owszem, był jedną z jej najbliższych osób i kiedyś nawet myślała, że jest w nim zakochana. Ale to było jeszcze za czasów podstawówki, kiedy nie myślała poważnie o miłości. Zauroczenie nim zniknęło, gdy poznała kolegę swojego starszego brata.
Deidara. Gdy tylko ktoś wypowiadał jego imię, jej serce biło jak szalone. Codziennie zasypiała z nadzieją, że kiedyś i on spojrzy na nią ze wzrokiem pełnym miłości, a nie jak na młodszą siostrę swojego przyjaciela.
Już jako jedenastolatka robiła wszystko, aby zwrócił na nią uwagę. Zmieniła swoje różowe królestwo, na pokój dorastającej już dziewczyny. Prosiła brata, aby zabierał ją na mecze swojej drużyny.
Z późniejszym czasem zaczęła słuchać tej samej muzyki co chłopak, zmieniła całkowicie swoją garderobę i swoje zainteresowania.
Pamiętała jaka radość ją ogarnęła, gdy w dniu 14 urodzin, chłopak pojawił się na jej przyjęciu urodzinowych, na które go wcześniej zaprosiła. Nie zdawała sobie wtedy sprawy, że też dzień zapowiadał się na jeszcze wspanialszy. To wtedy zaciągnął ją do jednego z pustych pokoi. Przywarł ją do drzwi, spojrzał głęboko w oczy i złapał za rękę. To właśnie wtedy wyznał jej swoje uczucia, nad którymi od dłuższego czasu próbował zapanować, ale nie potrafił. Wtedy właśnie powiedział, że nie powinna się dla niego zmienić. Że jedyne co się w niej zmieni, to jej nazwisko. To było uczucie nie z tej ziemi. W odpowiedzi przywarła wargami do jego warg, a silny dreszcz przemknął od czubka jej głowy, aż po palce stóp. Kilkanaście lat jej ciało trwało w oczekiwaniu na tamtą właśnie chwilę. Pamiętała jak się odsunął, aby zaczerpnąć powietrza. Czuła wtedy jego ciepły oddech na swoim policzku. Kiedy miała ponownie go pocałować, wyprzedził ją i gwałtownie wpił się w jej wargi. Ponownie doświadczyła piękna i tajemnicy jego umysłu.
Kiedy mijały dwa lata, ciągle nie mogła uwierzyć, że to nie był sen. Że ten człowiek był jej pisany i że nikt jej z nim nie rozdzieli. Chciała go kochać, odkrywać, poznawać. W końcu był jej partnerem, towarzyszem. Był kimś kto zawsze miał być, w te dobre i złe chwile, kimś kto miał ją strzec, pomagać jej. Kimś kto nigdy miał nie odchodzić.
Więc dlaczego z dnia na dzień zostawił ją? Tak po prostu, odszedł. A ona nie znała przyczyny.
Zdarzały im się konflikty w związku, ale na tym właśnie polega miłość. Na kłóceniu się i godzeniu, na milczeniu i rozmowie, na wytykaniu sobie błędów i przebaczaniu. Może była głupia, skoro wierzyła, że już zawsze będę razem, ale wolała żyć w nadziei, niż w ciągłym strachu, że kiedyś go straci.
Jednak, to nie jego odejście było najgorsze. Bardziej bolała ją ta obojętność w jego oczach, a przerażała przyszłość. Przyszłość, w której go nie będzie.
Ogromna kropla deszczu spadła na jej policzek, mieszając się ze słonymi łzami, a zaraz po niej, po lesie rozległ się cichy grzmot. Zatrzymała się i spojrzała w niebo. Idealnie odzwierciedlało jej życie, szare i ponure. Włączyła jedną z piosenek Linkin Park i ruszyła przed siebie. W przeciwieństwie do innych dziewcząt, nie bała się burzy, wręcz przeciwnie, miała w sobie coś, co ją zachwycało. Była tajemnicza, niebezpieczna i taka bezlitosna.
Lekko przyspieszyła, bo deszcz przybrał na sile. Nie lubiła, gdy mokre ubranie przylepiało się do jej skóry albo gdy dżinsy z powodu wsiąkniętej w nie wody, ważyły tonę.
Bardzo szybko pokonała połowę trasy, przez co znalazła się na otwartej powierzchni. Lekkim truchtem pokonywała metry, mocno zaciskając palce wokół telefonu, aby jej nie wypad. Będąc na końcu polany, zauważyła coś niebieskiego kątem oka. Gdy stanęła, aby lepiej się przyjrzeć, zdziwiona spostrzegła, że pod jednym z drzew siedzi dziewczyna. Miała długie, kręcone, niebieskie loki, a jej oczy podkreślał mocny makijaż. Ubrana była w obcisłe, czarne, skórzane spodnie i taką samą bluzkę.
Zdaniem Evelin wyglądała jak jedna z dziewczyn, które często szlajały się po ulicach w poszukiwaniu sponsorów. Jednak nie mogła zaprzeczyć, że była olśniewająca.
Potrząsnęła głową i ruszyła dalej, ale coś kazało jej się jeszcze raz spojrzeć. Zbyt późno pożałowała tego, bo gdy tylko jej oczy spoczęły na postaci dziewczyny, sparaliżowało ją. Niebieskowłosa piękność z pogardą patrzyła jej prosto w oczy. Była pewna siebie i tą niechęć unoszącą się w powietrzu, można było wyczuć na kilometr. Czarnowłosa przełknęła głośno ślinę i wyprostowała się, nie spuszczając dziewczyny z oka. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale tamta tylko prychnęła i odwróciła się na pięcie, idąc przed siebie. Dziewczyna zapewne miała ją za idiotkę, ale bardziej zastanawiało ją skąd się wzięła w Konoha. To miasteczko nie było duże, więc jeśli się kogoś nie znało osobiście, to przynajmniej z widzenia. A tej dziewczyny nigdy tutaj nie widziała.
Zignorowała nasuwające się pytania i ruszyła do domu, z dziwnym uczuciem, że jeszcze kiedyś tą dziewczynę przyjdzie jej spotkać.


~*~

Kilka godzin później.

Leżała koło niego, a ich ciała przykrywała jedynie cieńka kołdra. Jej łóżko było stanowczo za małe dla nich dwojga, ale na razie jeszcze pozwalała mu leżeć koło siebie. Musiała z niego wyciągnąć ważną informacje, ale nie wiedziała jak się do tego zabrać. Była do niego odwrócona plecami, ale wiedziała, że się jej przygląda, zawsze tak robił, gdy podejrzewał, że czegoś od niego chce.
- No mów co chcesz? - usłyszała za plecami jego głos.
Odwróciła się delikatnie w jego stronę i na niego spojrzała.
- A skąd przypuszczenie, że czegoś od Ciebie chce? - zapytała podnosząc pytająco brwi i marszcząc czoło.
- Byłaś dla mnie cały dzień miła, a Ty jesteś miła tylko kiedy czegoś chcesz - odparł. - No mów o co chodzi.
Westchnęła i przykryła się szczelniej kołdrą.
- Wiem, że wiesz, dlaczego Deidara z nią zerwał - powiedziała na jednym wdechu i wyczekiwała jego reakcji.
Hidan podrapał się po głowie i wykrzywił usta.
- A Ty znowu to samo? Wydaję mi się, że mówiłem Ci już wczoraj, żebyś się tym tak nie interesowała. Zerwał z nią i już - odpowiedział jej chłopak nie patrząc na nią.
Shana prychnęła. Oczekiwała, że po dzisiejszym dniu, choć trochę zdradzi jej informacji, a on dalej swoje.  
Zmrużyła wściekła oczy i wykorzystała całą siłę jaką miała, żeby zepchnąć go z łóżka. Chłopak wylądował nagi na ziemi, a z jego gardła wydarł się jęk bólu.
- Czy Ty jesteś normalna?! - wrzasnął na nią oburzony podnosząc się z ziemi.
Shana obrzuciła go obojętnym wzrokiem od góry do doły i odwróciła się do niego tyłem, kładąc głowę na poduszce.
- Idź już, bo chcę się wyspać - warknęła zamykając oczy.
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko zgarnął ciuchy z podłogi i wyszedł. Shana miała z tym szczęście, że jej matka pracowała nocami, dzięki czemu nigdy nie wiedziała co jej córkami wyprawia gdy jej nie ma w domu.
Nigdy też nie spotykała Hidana chodzącego po jej domu w samych bokserkach, dostałaby zawału gdyby dowiedziała się, że jej córka sypia ze starszym chłopakiem.
Shana otworzyła oczy, słysząc, że chłopak schodzi po schodach. Po cichu wygramoliła się z pod kołdry i na palcach podeszła do okna. Na ganku było ciemno, ale widziała jak Hidan ubrany wchodzi do swojego srebnego Chevroleta Traxa i znika za zakrętem.

~*~

Itachi siedział w kuchni smażąć sobie jajecznice na kolacje. Dopiero co wrócił, a tu już dowiedział się paru rzeczy, które nie dawały mu spokoju, przede wszystkim stan psychiczny Evelin, która była najważniejszą osobą w jego życiu. Jego siostra cierpiała właśnie po swoim pierwszym prawdziwym związku, na dodatek z jego najlepszym przyjacielem. Jako starszy brat nie powinien w ogóle pozwolić na to by byli razem, bo była między nimi dość spora różnica wieku, ale wiedział, że Deidara jej nie zrani, bo bardzo ją kochał. Było mu przykro z powodu ich rozstania i powinien się wściekać na blondyna, ale wiedział, że to nie jego wina.
Właśnie ściągał patelkę z ognia, gdy usłyszał silnik samochodu. Myślał, że to ojciec wrócił z pracy, ale gdy po domu rozległo się ciche pukanie, przekonał się, że się mylił. Odłożył patelkę i wytarł brudne ręce w ręczniczek wiszący obok kuchenki. Ruszył po cichu do drzwi, nie chcąc obudzić swojej siostry, która prawdopodobnie już spała na górze.
Otworzył drzwi i zobaczył długowłosego blondyna, który ubrany był w ciemne, dżinsowe, lekko obcisłe spodnie i zieloną bluzę Adidasa. Zdziwił się na jego widok, bo myślał, że Deidara będzie unikać tego domu jak ognia, ze względu na Evelin. Widział jednak zmieszanie na jego twarzy, pomieszane z gniewem, więc nic nie mówiąc wpuścił go do domu. Skierowali się do kuchni. Itachi wziął cole i wyjął ze zmywarki dwie szklanki, i usiadł obok chłopaka przy stole.
- Twoja siostra? - zapytał cicho Deidara.
- Śpi - odpowiedział mu Itachi, wiedzać, że pewnie nie ma ochoty wpaść na Evelin. 
Deidara nie wiedział jak zacząć, ale Itachi spokojnie czekał, wiedząc, że to coś ważnego.
- Słuchaj, tylko się nie wściekaj - zaczął najpierw blondyn. Itachi kiwnął głową na znak, że rozumie. - Ostatnio z chłopakami widziałem jak Evelin wsiada do auta Kiby, nie wiem czy ją tylko podwoził, ale nie podoba mi się to Itachi. Oboje dobrze wiemy, że z Kibą są zawsze problemy. 
Itachi zmrużył oczy, nie wiedział co o tym myśleć. 
- Jesteś pewny, że była to Evelin?
- Jestem pewny, widziałem ją jeszcze wcześniej pod sklepem - odparł Deidara.
Czarnowłosy westchnął i przejechał dłońmi po twarzy, to dopiero się porobiło.
- Jeśli się dowiem, że cokolwiek jej sprzedał, to go chyba zabije - warknął Itachi.
- Itachi, to już nawet nie chodzi o dragi - wtrącił się niebieskooki. - Mieliśmy ją trzymać od tego wszystkiego z daleka - dodał już nie co bardziej wytrącony z równowagi. Nie po to z nią zerwał, żeby teraz ktoś inny wplątał ją w to wszystko.
Najstarszy z braci Uchiha wiedział dlaczego Deidara jest wkurzony, sam był chyba jeszcze bardziej. Musiał jak najprędzej się tym zająć, żeby nie było za późno. Evelin nie może nawet rozmawiać z Kibą, a on się już o to postara.
- Słuchaj, ja...
Nie dane mu było dokończyć, bo usłyszał głośne stukanie na schodach. Za chwilę w progu drzwi zobaczył swoją młodszą siostrę, na której widok szczęka mu opadła.
Czarnowłosa ubrana była w białą, obciską kieckę, nie sięgającą nawet do połowy ud, z wielkim wcięciem w dekoldzie, bez ramiączek. Jej oczy zdobił mocny makijaż, a usta pomalowane były czerwoną szminką.
- Do burdelu się wybierasz? - zdołał wydusić z siebie Deidara.
Evelin chyba na początku nie zauważyła Deidary, bo jej źrenice natychmiastowo się rozszerzyły, gdy tylko go zobaczyła.
- Co on tu robi? - zapytała drżącym głosem. Widać było, że zbierało się jej na płacz.
Deidara przyglądał jej się, a na jego twarzy wypisana była obojętność. Ćwiczył to tak wiele razy, aż opanował to do perfekcji. Jednak co z tego skoro jego oczy mogły zdradzić wszystko w sekundę?
Zacisnął mocno pięści, żeby tylko nie rzucić się na nią i nie zamknąć w mocnym uścisku. Nienawidził kiedy płakała, a wszystko wzkazywało na to, że zaraz będzie niezła scena.
- Zresztą nieważne - powiedziała tak cicho, że chłopcy prawie jej nie usłyszeli. Spuściła wzrok i dodała nieco głośniej. - Idę do koleżanki na urodziny.
Nim Itachi zdążył się odezwać szybko wypruła z kuchni i już jej nie było. Deidara oburzony patrzył na swojego przyjaciela wściekłym wzrokiem.
- Ty pozwalasz jej wychodzić o tej godzinie, do tego w czymś takim? Przecież wszystko jej było w tym widać!
- Ale ja nawet...
- Do tego pewnie na tych urodzinach będzie pełno napalonych gości, Itachi co z Ciebie za brat?!
- Deidara!
- Poza tym znam wszystkie laski tutaj i żadna nie ma urodzin. Na pewno poszła do jakiegoś klubu, gdzie...
- Deidara, zamknij się wreszcie! - krzyknął na niego Itachi.
Blondyn spojrzał na niego i otworzył buzie, aby coś jeszcze dodać, ale przerwał mu czarnowłosy.
- Zamiast dawać mi rady jak być starszym bratem, może byśmy przeszukali jej pokój?



sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 1

Od Autorki: Chcę wam ogromnie podziękować, że mimo iż tak długo mnie z wami 
nie było, wy zostaliście. Jesteście naprawdę wspaniali. Rozdział pierwszy wreszcie 
do nas dotarł, mam nadzieję, że wam się spodoba, choć tak naprawdę nie dzieje się
 w nim nic nadzwyczajnego. Proszę również, aby każdy kto przeczyta wyraził 
się co o nim sądzi i czy podoba mu się nowy pomysł. Myślę, że mogę na was liczyć.
 A teraz życzę przyjemnej lekturki. :)





Połamana błyskawica rozdarła niebo, a tuż za nią rozległ się potężny grzmot. Wiatr przybrał na sile. Korony drzew bujały się to w lewo to w prawo,  a z nieba, które przybrało barwę brudnego niebieskiego spadały ogromne kroplę wody.
Przeczesała palcami gęste, różowe, proste włosy, po czym oparła podbródek o kolana, które chwilę temu przyciągnęła do klatki piersiowej. Z przymrużonych powiek obserwowała widok rozciągający się za oknem. Dużych rozmiarów, zawsze wypełniony kolorowymi kwiatami ogród, teraz nabrał szarości. Koniec wakacji zbliżał się wielkimi krokami, ale matka natura postanowiła mieszkańcom Konohy nie umilać tych ostatnich dni.
Konoha to małe miasteczko. Umieszczone na obrzeżach jednej z tych większych wysp Japonii, o nazwie Kishi. Otaczał ją Ocean Spokojny, dzięki czemu dzieciaki , gdy tylko przypisywała im pogoda przesiadywały godzinami na plaży. Znaczną część Konohy tworzyły lasy, łąki i drogi, po których poruszały się samochody. Domy stały blisko siebie lub bardziej oddalone od cywilizacji. Nie zabrakło tu też szkół, które zazwyczaj postawione były na uboczu albo na jakimś wzgórzu. Sklepy znajdowały się w centralnej części. Nie było tu ruchu jak w mieście, raczej jak na wsi, ale mieszkańcom dobrze się tu ze sobą żyło. Miasteczko zazwyczaj spokojne i przytulne.
Niedaleko wzgórza, obok którego leżał dom rodziny Haruno uderzył piorun. Dziewczyna wzdrygnęła się. W domu panowała cisza, którą co chwilę zagłuszał dźwięk telewizora z salonu, który umieszczony był piętro niżej. Gdy godzinę wcześniej przechodziła przez niego, jej 15-letni brat spał na sofie z rozstawionymi nogami i ramionami na oparciu.
Westchnęła i przymknęła oczy, oddając się zapomnieniu. W jej głowie jednak kłębiło się tysiące myśli, a zarysy przeróżnych sytuacji co chwilę pojawiały jej się przed oczami. Ona na Konoha Beach, ona w szkole, ona z matką i rodzeństwem jadąca do babci, ona z przyjaciółmi. Uśmiechnęła się lekko, mimo że nie wszystkie wspomnienia były tymi szczęśliwymi.
Otworzyła oczy, gdy kolejna fioletowa błyskawica przeszyła niebo. Otarła wierzchem dłoni łzę, która samotnie potoczyła się po jej lewym policzku i zeszła z parapetu. Na dworze zrobiło się już ciemno. Sakura znała swój pokój jak własną kieszeń, dlatego nie musiała zapalać światła, aby trafić do łóżka. Przykryła się po same uszy czerwoną, jedwabną kołdrą i próbowała się wyciszyć, aby usnąć, ale czujne zmysły jej na to nie pozwalały. Grzmoty zza okna nie ucichały. Przewracając się z boku na bok, denerwowała się coraz bardziej. Po paru minutach położyła się na plecach, zrezygnowana wypuściła powietrze z płuc. Przez dłuższy moment wpatrywała się bezczynnie w sufit, ale już po chwili wstała i zarzucając na siebie sweter zbiegła na dół.

~*~

Siedział na bujanej ławce. Mimo panującej zagłady na dworze, jemu pasowała taka pogoda. Weranda, która połączona była z tyłami domu i pod zadaszeniem, sprawiała idealne schronienie przed deszczem.
 Przed oczami rozciągała się wielka łąka, która nawet mokra i szara sprawiała wrażenie pięknej. Próbował odnaleźć się w sytuacji, w której się znalazł, ale nie do końca widział szczęśliwe rozwiązanie. 
 Przekrzywił głowę i spojrzał w jej jasne, fioletowe oczy. Głośno westchnął.
- Czego jeszcze ode mnie oczekujesz? - zapytał po chwili, nie siląc się na jakikolwiek ton. 
- Pomocy - odparła.
- Powiedziałem, że będę płacił i pomagał ci w opiece - powiedział i przejechał dłonią po włosach.
- Ja potrzebuje Ciebie, a nie Twoich pieniędzy - położyła dłoń na jego ramieniu i się przybliżyła.
- Między nami nic nie będzie, dziecko niczego nie zmienia.
Nie chciał jej ranić, ale rozmowę podobną do tej odgrywali w te wakacje już chyba ze sto razy. A do niej dalej nic nie docierało. Wiedział, że dziewczyna coś do niego czuje, ale z jego strony było to zupełnie coś innego.
- Trzeba było o tym pomyśleć zanim zaciągnąłeś mnie do łóżka, Naruto.
Chłopak mimo napiętej sytuacji roześmiał się, po czym dokładniej przyjrzał się dziewczynie.
- O ile dobrze pamiętam, to ty dobierałaś mi się do gaci.
Wstał i przeszedł na drugi koniec werandy. Odwrócił się tyłem do niej, a ona ruszyła za nim.
- To przez Sakurę nie chcesz ze mną być?
- Nie.
- To może przez tą psycholkę: Evelin?
Odwrócił się lekko w jej stronę i zmierzył lodowatym spojrzeniem.
- A ty ciągle swoje. Zawsze musisz obwiniać o swoje niepowodzenia innych? Z Sakurą i Evelin się tylko przyjaźnię, a jeśli mnie pamięć nie myli, to ty też - powiedział zły. - Po prostu nie jesteś w moim typie, Hinato. Potrzebuję pewnej siebie, z poczuciem humoru, a przede wszystkim nie fałszywej dziewczyny. Oboje dobrze wiemy, że to nie ty.
- A jeśli się zmienię?
- Nie chcę żebyś się zmieniała. Kiedyś ktoś pokocha cię taką, jaką jesteś - odparł smutno. - Przez ostatnie tygodnie próbowałem coś poczuć, ale nie mogłem. Przykro mi.
Naruto czuł się okropnie. Nie lubił łamać serc, ale jeszcze bardziej nie cierpiał dawać złudnych nadziei. Prawda była taka, że już czuł coś do pewnej osoby, ale nie wiedział czy ta osoba odwzajemnie to uczucie.
Zobaczył, że po policzkach granatowowłosej płyną łzy.
- Mnie też jest przykro - odezwała się drżącym od emocji głosem.
Niebieskooki położył prawą dłoń na jej ramieniu, a drugą podniósł jej podbródek, aby spojrzeć jej w oczy.
- Nie jestem wart twoich łez.
Nie był, to wiedział doskonale. Chłopak, który robi dziewczynie dziecko, a póżniej ją odrzuca nie zasługuje na szczęście. Ale nie mógł zmusić się do kochania, bo raniłby już nie tylko ją, ale i siebie. Hinata było piękną, inteligentną i bardzo miłą dziewczyną, ale nic przy niej nie czuł. Nie biło mu serce jak szalone, a w brzuchu nie latały motyle.
- Wiem- odpowiedziała patrząc na niego, po czym odsunęła się. - Będę się już zbierać.
- Zostań chociaż dopóki nie przestanie padać.
- Nie, ale dziękuje. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze przed rozpoczęciem roku - uśmiechnęła się do niego, mimo zaczerwienionych oczu. Zbiegła szybko schodkami z werandy i zniknęła za zakrętem.
Słyszał jak odpala silnik samochodu, a następnie ruszała po żwirowanej ścieżce.
Spojrzał w głąb domu, w którym mieszkał ze swoim dziadkiem.
Ostatni raz zerknął jeszcze na niebo, które było już granatowe. Miał nadzieję, że Hinata bezpiecznie dojedzie do domu. Gdyby nie burza, to pojechałby do swoich przyjaciół, ale nie uśmiechało mu się wychodzenie w taką pogodę, poza tym nie chciał im przeszkadzać o tej porze. Wszedł w głąb domu i kierując się do salonu zahaczył o kuchnię. Następnie rozsiadł się wygodnie przed telewizorem, z puszką coli w ręce i dał się pochłonąć jakiemuś serialowi, co nie było u niego nowością.
Akurat trwała reklama, gdy do głównych drzwi ktoś zapukał. Z myślą, że to Hinata czegoś zapomniała wstał i skierował się w ich stronę. Uchylił drzwi i uśmiechnął się, gdy przed oczami mignęła mu burza różowych włosów.
- A pani do kogo?
- Do takiego młotka Naruto, znasz może? - odwzajemniła uśmiech.
Otworzył szerzej drzwi, aby ją wpuścić. Dziewczyna zdjęła buty i powędrowała za nim do salonu. Dziadek Naruto, który akurat schodził na dół przywitał ją uśmiechem od ucha do ucha.
Pan Shoto był uprzejmym i energicznym obywatelem po 70-tce. Miał siwe włosy i tego samego koloru wąsy. Po śmierci swojej córki i zięcia stracił zapał do życia, ale powrócił, gdy tylko wygrał prawa nad opieką Naruto. Kochał go bardzo mocno i wszystko robił, aby nigdy chłopakowi ich nie zabrakło.
Uwielbiał przesiadywać w łódce na wodzie i łowić ryby, ale tymczasowa pogoda, która już od tygodnia trwała uniemożliwiła mu jego hobby, przez co wiecznie siedział w domu..
- Dzień dobry panie Uzumaki - dziewczyna rozpromieniła się i usiadła na kanapie obok Naruto.
- Cała przemoczona jesteś - powiedział, a następnie spojrzał na swojego wnuka. - Naruto daj Sakurze jakąś ciepłą bluzę, a ja pójdę zrobić jej ciepłej herbaty.
- Dobrze dziadku - mruknął i wstał.
Sakura wyszczerzyła się do niego i ściągnęła przemoczony sweter podając go Naruto.
- Zaraz wracam.
Odparł i wyszedł. Wchodząc po schodach zahaczył o łazienkę, gdzie powiesił sweter dziewczyny, a następnie do swojego pokoju po bluzę. Gdy schodził na dół dziewczyna siedziała i piła herbate, a jej wzrok utkwiony był w ekranie. Rzucił się na sofę obok niej, że omal nie wylała na siebie gorącego napoju. Posłała mu wściekłe spojrzenie i postawiła kubek, a następnie wyrwała mu bluzę i ją na siebie założyła.
- Widziałam Hinate - powiedziała i oparła się wygodniej o oparcie, nogi przyciągnęła do klatki piersiowej.
- Ta, mieliśmy tutaj jedną z tych poważnych rozmów - podrapał się po głowie, a następnie zrobił palcami cudzysłów.
- I? - spojrzała na niego i podniosła pytająco brwi.
- Jak zwykle temat zboczył na Ciebie i Evelin.
Różowowłosa upiła łyk z kubka i pustym wzrokiem spojrzała na ekran telewizora, w którym leciał Harry Potter.
- Widziałeś się z nią ostatnio?
- Nie - odparł smutno, wiedząc do czego zmierza. - Od rozstania z Deidarą odsunęła się od wszystkich, nawet od Sasuke i Shany.
Pokiwała głową i spuściła wzrok.
- Brakuje mi jej - powiedziała po chwili.
- Mnie też - westchnął i przejechał dłonią po twarzy. - Możemy jutro z samego rana do niej pojechać, chcesz?
Sakura od razu podniosła wzrok i się do niego uśmiechnęła, zrobiło mu się lżej na sercu.
- Okej.
- To co powiesz na film? - zapytał i wstał z kanapy.
Podszedł do pułki, na której leżało pełno płyt od filmów akcji po romanse. Dziewczyna podeszła do niego i zaczęła przeglądać opakowania razem z nim, które już praktycznie znała na pamięć.
- Stoker? - wzięła do ręki jeden z filmów i pomachała nim blondynowi przed oczami.
- A co powiesz na Piratów z Karaibów?
Dziewczyna ożywiła się. Wzięła od niego płytę i włożyła do DVD, po czym ruszyła do kuchni, którą znała już na tyle, że wiedziała co gdzie jest.
Otworzyła jedną z szafek i wyjęła dwie paczki popcornu, po czym wsypała je do dużej, niebieskiej miski. Wyjęła z lodówki 2-litrową cole i ruszyła do salonu, gdzie Naruto oglądał napisy początkowe.

~*~

Evelin westchnęła. Dookoła widać było jedynie pojawiające się od czasu do czasu błyskawice i wielkie krople deszczu. Przestępowała z nogi na nogę, a dłońmi tarła ramiona. Klęła na siebie w duchu, że postanowiła wybrać się na zakupy w taką pogodę, do tego ubrana w krótkie spodenki. Jednym ociepleniem była jaskrawa bluza, którą dzisiaj założyła. Zadaszenie pozwoliło jej uchronić swoje długie, czarne, gęste włosy, które falami spadały jej na plecy i ramiona. Oparła się o szybę sklepu i czekała. Miała nadzieję, że choć trochę przestanie padać. Siatki z zakupami, które położyła przy nogach szeleściły, z powodu wiatru. Jedna z mandarynek wypadła i potoczyła się kilka centymetrów do przodu. Schyliła się by ją podnieść, gdy usłyszała pisk opon. Podniosła wzrok. Kilkanaście metrów przed nią zaparkował czarny Jeep, którym miała już okazje jeździć. Silnik zgasł, a po chwili wysiadł z auta długowłosy blondyn, w towarzystwie dwóch chłopaków, których Evelin znała tylko z widzenia.
Blondwłosy wydawał się jej nie zauważyć, ale gdy odwrócił głowę dostrzegł ją.
Myślała, że ją zignoruje, ale ten posłał jej jedno ze swoich zimnych spojrzeń, po czym podniósł dłoń i pokazał jej środkowy palec. Spuściła wzrok i poczuła pod powiekami zbierające się łzy. Nie wiedziała czego się po nim spodziewała. Odkąd z nią zerwał, zachowywał się jakby uważał ją za kogoś najgorszego. Zapewne tak było.
Gdy przechodził koło niej, zachował się jakby jej tam nie było. Wszedł w głąb sklepu ze swoimi kolegami i zniknął z pola jej widzenia. Usiadła na zimnej ziemi i ukryła twarz w dłoniach. Nie mogła znieść tego jak ją traktował, gdy ona tak bardzo go kochała. Oczy zaczęły ją piec, a w gardle poczuła gule. Nie wiedziała co zrobiła nie tak, on tak po prostu to zakończył. Dwa lata związku poszło się pieprzyć i tylko ona nad tym ubolewała. Próbowała z nim rozmawiać, ale po kolejnym odrzuceniu dała mu spokój.
Była tak pochłonięta myślami, że nie zorientowała się nawet, gdy granatowe, wysokie BMV zaparkowało tuż przed nią.
- Potrzebujesz podwózki?
Podskoczyła wystraszona, nie spodziewając się jakiegokolwiek dźwięku. Przymrużyła oczy i zobaczyła dobrze jej znanego szatyna ze szkoły, który trzymał w dłoni papierosa.
- Nie - powiedziała krótko i zwięźle, po czym odwróciła wzrok.
- Pada, ty nie masz jak wrócić do domu, a w sklepie znajduje się twój były - powiedział tak jakby nad czymś rozmyślał. - Jesteś pewna?
Czarnowłosa rozważała wszystkie za i przeciw. Gdyby się nie zgodziła to znowu spotka Deidare i będzie musiała czekać, gdy w końcu przestanie padać, a już i tak było ciemno. Gdy pojedzie to nie tylko będzie miała podwózkę, ale się obkupi. Wstała z ziemi i chwyciła za siatki. Okrążyła samochód i otworzyła drzwi od strony kierowcy. Chłopak wziął od niej zakupy i położył na tylnym siedzeniu. Usiadła i zapięła pas. Kiba wyrzucił przez okno papierosa i przekręcił kluczyki w statyjce.
Evelin obejrzała się jeszcze za autem blondyna, a następnie spojrzała na drzwi od sklepu. Jakie było jej zdziwienie, gdy trójka chłopaków uważnie przyglądała się szatynowi. Oparła się tak, aby było ją ledwo widać i zamknęła oczy. Poczuła jak auto rusza i się rozluźniła. Jednak nie mogła powstrzymać obaw. Wzrok Deidary i pozostałej dwójki był taki wściekły, jakby Kiba wymordował im połowę rodziny. O co mogło chodzić?
- W porządku? - zapytał chłopak patrząc na drogę.
- Ta - mruknęła.
Evelin mieszkała razem z ojcem i dwójką braci zaledwie 10 minut samochodem od sklepu. Szybko dotarli na miejsce. W domu nie paliło się światło co musiało oznaczać, że albo ich nie ma albo siedzą od drugiej strony domu.
- Ile? - zapytał chłopak grzebiąc w swoim plecaku, który przez cały czas trzymał na kolanach.
- Dwie działki - powiedziała i wyjęła portfel z kieszeniu dżinsowych spodenek.
Cały czas patrzyła przed siebie, bojąc się, że nagle ktoś wyjdzie z domu i ją przyłapie. Chłopak podał jej dwie przezroczyste, małe torebeczki wypełnione do połowy białym proszkiem. Schowała je szybko i podała mu banknoty, po czym odwróciła się by zabrać zakupy.
- Jak będziesz czegoś potrzebować, to wiesz gdzie mnie znaleźć - usłyszała jeszcze głos chłopaka, po czym trzasnęła drzwiami samochodu i pobiegła w kierunku frontowych drzwi.